Zaległości
Witam, sporo czasu minęło od ostatniego wpisu, ale już tak ze mną jest, że nie lubię paplać o wszystkim i o niczym. Razem z mężem pracowicie na działce spędzamy prawie każdy weekend, a w lecie także popołudnia po pracy. Idzie jak idzie i nikt nie mówił, że będzie łatwo. Zwłaszcza kiedy buduje jedna osoba ( mąż), a druga tylko pomaga w miarę możliwości i umiejętności (ja) 😉. Przez ten czas zrobiliśmy mniej niż chcieliśmy i nie ma co zwalać na upały czy inne zdarzenia losowe, czasami bardzo bolesne, po stracie jednej z najbliższych mi osób. Smutno, bo tato z mamą miał zamieszkać w naszym domu, ale niestety tak się nie stanie 😞 Widocznie tam u góry był bardziej potrzebny, ale mam nadzieję, że tu na ziemi zawsze będzie nas wspierać.
W lecie popracowaliśmy trochę na płycie. Została wykonana izolacja pozioma z czarnego mazidełka 😜 i folii. Potem mąż spalił wiertarkę przy wierceniu otworów w betonie pod kotwy. Udało mu się zrobić jeden otwór w ciągu 2 godzin, a do zrobienia było ich 60! Ale od czego są przyjaciele? Okazało się, że kolega ma super hiper wiertarkę, specjalnie do tego przeznaczoną i poszło gładko....no prawie. W każdym razie 60 otworów udało się zrobić. Każdy w odległości 120cm od siebie, pomijając miejsca pod okna tarasowe i drzwi.
Kotwy zostały zrobione z prętów gwintowanych kwasoodpornych M16 pociętych na 20 cm odcinki. Następnie w każdy otwór została wciśnięta żywica i umieszczony pręt.
Na to położyliśmy piankę wyrównującą poziom i deski wcześniej zaimpregnowane i nawiercone. Całość przymocowana nakrętkami. I tym oto sposobem zrobiliśmy podwaliny naszego domu.
Żeby nie było, że ja w przerwach kiedy nie miałam co robić na płycie, opalałam się. O nie! Postanowiłam w miejscu gdzie wcześniej były prawie 2 metrowe chaszcze zrobić rabatkę, żeby cieszyła nasze oczy w trudnych momentach.
Z ciekawości i na próbę mąż przygotował również jedną ze ścian. Chciał sprawdzić jak będzie pracować się z zamówionym drewnem na szkielet domu. Reszta ścian musiała poczekać, ponieważ trzeba było wykończyć domek narzędziowy na którym nam zależało i zeszło przy nim mnóstwo czasu. Tak naprawdę jeszcze nie jest skończony. Zostało przykrycie dachu papą i zrobienie drzwi. Niestety pogoda nam się obecnie zepsuła i prace przy dachu wstrzymane. Musieliśmy również dać sobie trochę czasu na przeżycie żałoby. Finalnie na daszku będzie gont taki jak na domu, ale to dopiero w przyszłym roku. Nie mam aktualnych zdjęć. Te były robione jako ostatnie.
We wnątrz wszystkie ścianki obite płytą, ale zdjęć brak. Domek prezentuje się świetnie zwłaszcza przy takich zachodach....
Pozdrawiam Was serdecznie. Odwiedziłam Wasze blogi i widzę piękne postępy. Życzę Wam, aby żadne przykre, życiowe zdarzenia nie miały u Was miejsca......chociaż wiem, że takie jest życie.